Bory Tucholskie 2011 [6/7]
Czwartek, 4 sierpnia 2011 Kategoria 71 - 100 km, Bory Tucholskie, Wyprawy
Km: | 78.41 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:26 | km/h: | 14.43 |
Pr. maks.: | 27.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Drugie wejrzenie | Aktywność: Jazda na rowerze |
My Tracks/Android, GPSies.com: trup w każdej sakwie.
Charbike nie zaakceptował średniej prędkości z poprzedniego dnia (do tego wieczorem zachciało mi się blipować i szukać zasięgu) więc trasa nie zapisana, akumulator od aparatu ciągnął na rezerwie, jedyne - optymistyczne - że mogłem posłuchać sobie mp3-ki. Przez jakiś kwadrans.
Z tej masy nieszczęść wynikło osiem zdjęć (z czego pierwsze trzy zrobione nie mam pojęcia gdzie), nocleg za krocie w jakimś ośrodku wczasowym, gdzie spisano prawie wszystkie moje dane nie zważając na przepisy UODO, bucząca (na ucho ~104 dB) lodówka w pokoju (wyłączyłem - zaczęła się rozmrażać i nawadniać linoleum...) oraz smród w łazience, który zneutralizowałem skutecznie swoim własnym.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć (jeśli zastanowicie się nad każdym kilka minut, nawet nie zauważycie jak zleci wam godzina). :)
Nie wiem gdzie (jakby co, domena jest moja, ok?)
A tutaj wiem! :) Prom rzeczny na Jeziorze Koronowskim:
Czy jeśli schodzę z roweru, to ja go opuszczam, czy rower opuszcza mnie?
A ja tam byłem, wody z jeziora nie piłem, chociaż nie pływały w niej żadne pantofelki (tylko jeden taki kozak, ale blisko brzegu więc się nie liczy).
This strange... nie, to już było w Mylof.
Koronowo (i tyle z niego widziałem - ostrzegam: ostatni dzień będzie jeszcze bardziej interesujący!).
Tak zupełnie na marginesie: kiedyś moja żona śmiała się ze mnie, że wyszedłem po nią na dworzec w piżamie, a to wcale nie była piżama tylko spodenki w paski, które można było swobodnie nosić poza domem. ;]
Charbike nie zaakceptował średniej prędkości z poprzedniego dnia (do tego wieczorem zachciało mi się blipować i szukać zasięgu) więc trasa nie zapisana, akumulator od aparatu ciągnął na rezerwie, jedyne - optymistyczne - że mogłem posłuchać sobie mp3-ki. Przez jakiś kwadrans.
Z tej masy nieszczęść wynikło osiem zdjęć (z czego pierwsze trzy zrobione nie mam pojęcia gdzie), nocleg za krocie w jakimś ośrodku wczasowym, gdzie spisano prawie wszystkie moje dane nie zważając na przepisy UODO, bucząca (na ucho ~104 dB) lodówka w pokoju (wyłączyłem - zaczęła się rozmrażać i nawadniać linoleum...) oraz smród w łazience, który zneutralizowałem skutecznie swoim własnym.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć (jeśli zastanowicie się nad każdym kilka minut, nawet nie zauważycie jak zleci wam godzina). :)
Nie wiem gdzie (jakby co, domena jest moja, ok?)
A tutaj wiem! :) Prom rzeczny na Jeziorze Koronowskim:
Czy jeśli schodzę z roweru, to ja go opuszczam, czy rower opuszcza mnie?
A ja tam byłem, wody z jeziora nie piłem, chociaż nie pływały w niej żadne pantofelki (tylko jeden taki kozak, ale blisko brzegu więc się nie liczy).
This strange... nie, to już było w Mylof.
Koronowo (i tyle z niego widziałem - ostrzegam: ostatni dzień będzie jeszcze bardziej interesujący!).
Tak zupełnie na marginesie: kiedyś moja żona śmiała się ze mnie, że wyszedłem po nią na dworzec w piżamie, a to wcale nie była piżama tylko spodenki w paski, które można było swobodnie nosić poza domem. ;]
komentarze
Myślę, że jak schodzisz z roweru to sam się opuszczasz. Tyle, jeśli chodzi o mechanikę. Jeśli natomiast chodzi o relacje międzyludzkie to trzeba najpierw ocenić w jakim stopniu Twój rower jest uczłowieczony. Np. jeśli na pytanie: "Gdzie schronisz się przed deszczem", odpowie że na drzewie (a miał jeszcze do wyboru dom i samochód) to znaczy, że jest jednak szympansem. Zwierzęta jednak również mogą odczuwać rozstania, co sprawia, że powyższe zdanie nie ma w tym kontekście większego sensu.
I jeszcze a propos "Mylof" - wygląda mi to na dzieło zakochanego anglika, który nie zna ortografii ;) (a kiedy będzie ta mrożąca krew w żyłach opowieść o TIRach wciągających pod koła wszystko, co jedzie na rowerze, bo przecież obiecywałeś? ;) ) Muszę też ze wstydem wyznać, że ja do Koronowa nie dotarłem w zeszłym roku, bo wcześniej niemal utopiłem się w błocie. meak - 13:39 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj
I jeszcze a propos "Mylof" - wygląda mi to na dzieło zakochanego anglika, który nie zna ortografii ;) (a kiedy będzie ta mrożąca krew w żyłach opowieść o TIRach wciągających pod koła wszystko, co jedzie na rowerze, bo przecież obiecywałeś? ;) ) Muszę też ze wstydem wyznać, że ja do Koronowa nie dotarłem w zeszłym roku, bo wcześniej niemal utopiłem się w błocie. meak - 13:39 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!