autobus na rowerzeblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy autobus.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

71 - 100 km

Dystans całkowity:410.69 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:23:45
Średnia prędkość:17.29 km/h
Maksymalna prędkość:36.20 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:82.14 km i 4h 45m
Więcej statystyk

Coraz cieplejszy będzie wiał wiatr - to pewne.

Piątek, 27 kwietnia 2012 Kategoria 71 - 100 km, Gnieźnieński fyrtel, Wycieczki
Km: 70.06 Km teren: 0.00 Czas: 04:13 km/h: 16.62
Pr. maks.: 35.70 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Drugie wejrzenie Aktywność: Jazda na rowerze
Wydanie specjalne dla szosowców, którzy nie rozglądają się na boki. I innych, dla których każda pora roku jest identyczna i wygląda jak wyświetlacz licznika z pulsometrem. ;)

Rozpętała się, choć można było mieć wrażenie, że trochę się ociąga. Jestem przekonany, że doszło do poważnej rozmowy (być może stymulacji) między Nią, a Panem Wiosną. Czasami facet musi zainterweniować... ;)




Gęsto, coraz gęściej. Widziałem dwie potencjalne miejscówki, tylko że tego roku nie w tych rejonach zamierzam nocować. Polska Egzotyczna, być może, przynajmniej jej część. Nie wiem na ile ten nieco ambitny plan uda mi się zrealizować, ale od tego są plany, żeby czasami się nie realizowały (chyba nie powinienem tak myśleć). Właściwie zostały dwa miesiące, żeby zacząć się zbierać...








Konwalia już za chwilę:




Stąd prawdopodobnie wyszła Pani Wiosna, zanim przyszła. Po zimie spędzonej w takim lokum faktycznie sztuką jest zrobienie dobrego makijażu... ;)






- Za co? Za co?! - Za wilec! (ze specjalnymi pozdrowieniami dla Mariusza)




"A spider wanders aimlessly within the warmth of a shadow. Not the regal creature of border caves. But the poor, misguided, directionless familiar of some obscure scottish poet..." Czy coś. ;)










"Dead Bees On A Cake." (stop! chociaż to naprawdę świetna płyta)




Jeszcze chwila i setki odcieni zieleni uśrednią się do zwiędłego ciemnozielonego...


...albo pszenicznego. :)




Tak, wiosna bez dwóch zdań (tylko dlaczego on jest taki mały?!). :)










Dojechałem na działkę i nieco się zdziwiłem. Po chwili zrozumiałem, że skręciłem o siedem zjazdów za wcześnie. ;)


Jedna nie, ale dwie z całą pewnością (co potwierdza moje wcześniejsze obserwacje). :)

Bory Tucholskie 2011 [6/7]

Czwartek, 4 sierpnia 2011 Kategoria 71 - 100 km, Bory Tucholskie, Wyprawy
Km: 78.41 Km teren: 0.00 Czas: 05:26 km/h: 14.43
Pr. maks.: 27.60 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Drugie wejrzenie Aktywność: Jazda na rowerze
My Tracks/Android, GPSies.com: trup w każdej sakwie.

Charbike nie zaakceptował średniej prędkości z poprzedniego dnia (do tego wieczorem zachciało mi się blipować i szukać zasięgu) więc trasa nie zapisana, akumulator od aparatu ciągnął na rezerwie, jedyne - optymistyczne - że mogłem posłuchać sobie mp3-ki. Przez jakiś kwadrans.

Z tej masy nieszczęść wynikło osiem zdjęć (z czego pierwsze trzy zrobione nie mam pojęcia gdzie), nocleg za krocie w jakimś ośrodku wczasowym, gdzie spisano prawie wszystkie moje dane nie zważając na przepisy UODO, bucząca (na ucho ~104 dB) lodówka w pokoju (wyłączyłem - zaczęła się rozmrażać i nawadniać linoleum...) oraz smród w łazience, który zneutralizowałem skutecznie swoim własnym.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć (jeśli zastanowicie się nad każdym kilka minut, nawet nie zauważycie jak zleci wam godzina). :)

Nie wiem gdzie (jakby co, domena jest moja, ok?)






A tutaj wiem! :) Prom rzeczny na Jeziorze Koronowskim:


Czy jeśli schodzę z roweru, to ja go opuszczam, czy rower opuszcza mnie?


A ja tam byłem, wody z jeziora nie piłem, chociaż nie pływały w niej żadne pantofelki (tylko jeden taki kozak, ale blisko brzegu więc się nie liczy).


This strange... nie, to już było w Mylof.


Koronowo (i tyle z niego widziałem - ostrzegam: ostatni dzień będzie jeszcze bardziej interesujący!).


Tak zupełnie na marginesie: kiedyś moja żona śmiała się ze mnie, że wyszedłem po nią na dworzec w piżamie, a to wcale nie była piżama tylko spodenki w paski, które można było swobodnie nosić poza domem. ;]

Zabłądziłem.

Piątek, 15 lipca 2011 Kategoria 71 - 100 km, Gnieźnieński fyrtel, Wycieczki, GPS
Km: 89.02 Km teren: 0.00 Czas: 04:45 km/h: 18.74
Pr. maks.: 35.20 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Drugie wejrzenie Aktywność: Jazda na rowerze
My Tracks/Android:
Całkowita odległość: 84,16 km
Całkowity czas: 7:32:49
Czas w ruchu: 6:44:56
Maks. prędkość: 36,94 km/h
Średnia prędkość: 11,15 km/h
Średnia prędkość poruszania: 12,47 km/h
Min. wysokość: 127 m
Maks. wysokość: 187 m
Wzrost wysokości: 720 m
Min. nachylenie: -11,3%
Maks. nachylenie: 13,0%

GPSies.com:
Różnica wysokości: 60 m (wysokość od 126 m do 186 m)
Całkowite wzniesienie terenu: 311 m
Całkowity spadek terenu: 360 m

Zgubiłem drogę i dwukrotnie mi urwało. Wiecie jak to jest, kiedy będąc w drodze odkłada się wartościowy posiłek, licząc na to, że za chwilę będzie się u celu podróży... wtem okazuje się, że nie za chwilę, tylko za 25 km, do tego właściwie jest się bliżej punktu startu niż punktu docelowego? Nie wiecie? Oczywiście, że nie, bo tylko ja jestem taki mądry i nie odżywiam się właściwie podczas wycieczek, a potem narzekam, że mi słabo. ;)



Podobno nie ma ścisłej definicji kiczu. Ja znalazłem jego kwintesencję (Disneyland w drodze na Lubochnię):


Tu trochę ;) lepiej. Zamożne regiony (jak np. Wielkopolska) mają jedną zasadniczą wadę: brak tradycyjnego budownictwa, bo jeśli tylko nadarzała się okazja pan, bamber, nawet niezbyt bogaty chłop burzył i stawiał nowe. Na szczęście nie wszystkich było stać, dzięki temu wycieczki są przyjemniejsze: :)


Według mapy ta droga powinna być w nieco lepszym stanie. Zaryzykowałem, nie kończyła się w polu tylko biegła do miejsca, do którego biec powinna:


Trzemeszno. Początkowo nie rozumiałem dlaczego nad miastem unosi się zielona łuna. Po pokonaniu zakrętu olśniło mnie (dosłownie) i - żeby nie spowodować wypadku - musiałem zjechać na kwadrans na chodnik, żeby oczy oswoiły się z nową rzeczywistością/jakością: ;)


Nadal Trzemeszno. Zanotowane w pamiętniku, że warto tam wrócić na dłużej:


Przyznaję uczciwie, iż nie wiem o co mi chodziło: ;)


Droga stromo pod górkę, dom niby podobnie, a jednak dziwnie jakoś...:


Detal:


Kruchowo:


Oraz Dworek w Kruchowie:


Detal większy:


Niedługo potem zacząłem błądzić. W sumie skończyło się całkiem smacznie, bo pędzony głodem zatrzymałem się w nowo otwartym gościńcu w Modliszewku, gdzie zjadłem gorące, świetnie podane, pyszne penne z kurczakiem i brokułami w śmietanie. Fura kalorii za jedyne 12,-. :)

Jestem ekspertem od nadawania nazw wpisom. Ten będzie się nazywał: Wycieczka.

Piątek, 24 czerwca 2011 Kategoria 71 - 100 km, Gnieźnieński fyrtel, Wycieczki, GPS
Km: 82.36 Km teren: 0.00 Czas: 04:29 km/h: 18.37
Pr. maks.: 35.40 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
My Tracks/Android:
Całkowita odległość: 82,39 km
Całkowity czas: 6:59:37
Czas w ruchu: 4:55:32
Maks. prędkość: 35,10 km/h
Średnia prędkość: 11,78 km/h
Średnia prędkość poruszania: 16,73 km/h
Min. wysokość: 133 m
Maks. wysokość: 196 m
Wzrost wysokości: 974 m
Min. nachylenie: -14,9%
Maks. nachylenie: 15,7%

GPSies.com:
Różnica wysokości: 66 m (wysokość od 132 m do 198 m)
Całkowite wzniesienie terenu: 339 m
Całkowity spadek terenu: 347 m

(jak łatwo zauważyć, pod koniec trasy na chwilę porwali mnie kosmici, albo zapadłem się pod ziemię)



Powiem tak: szczęścia chodzą parami. Pierwsze, które przyszło, doszło było takie, że w ca. 15 sekund od pierwszej kropli deszczu, która zmoczyła moje siwe skronie znalazła się wiata przystanku autobusowego. Po wspomnianych 15 sekundach niebo spadło mi na głowę. Właściwie na wiatę. I nie mi, tylko PKS-owi. Nieważne. ;) Drugie polegało na tym, iż deszcz, utrzymując precyzyjne 30 stopni kąta natarcia nacierał na tył przystanku. Gdyby od przodu - zniosłoby to plusy dodatnie pierwszego szczęścia (ale to chyba oczywiste). Leje:


Ładnie i nawet przyjemnie. Jeśli jest się pod wiatą, a deszcz pada od tyłu: :)


To tylko słaba konwersja do skali szarości (tak naprawdę było normalnie, czyli kolorowo - burza nie potrafi aż tak): ;)


Się przejaśnia:


I to, co najpiękniejsze po burzy... Nie wszystkie się tak kończą, niestety (jak to w życiu):


Prawda?


Ślady Rysich pazurów (wpółpracowniki zrozumiejom nawiązanie; przynajmniej niektóre, bo ta Ania z księgowości to niezła księgowa jest...):


Chwilę wcześniej, na tej właśnie drodze i nie więcej niż 50 m przede mną wybiegł i zatrzymał się jeleń z dwoma łaniami. Wrażenie wyjątkowe, bo po raz pierwszy widziałem jelenia (oczywiście mówimy o zwierzętach):


...szybkie spojrzenie w tył:


Stanowisko pozyskiwania zieleni dla przemysłu i zastosowań domowych:


Hm. Nie bardzo rozumiem intencję postawienia tego znaku w środku lasu. Generalnie nie bardzo, ale śmiesznie, nie powiem:


Się buduje S5, oj! buduje! ("Przecież na tym piachu za trzydzieści lat, przebiegnie z pewnością jasna, długa, prosta, szeroka jak morze Trasa Łazienkowska!"):


Pan ciężarek. O ciężarkach będzie nieco dalej:


Jedyny w Europie (być może na świecie) kamienny odcinek. W przeciwieństwie do kamiennych kręgów kamienne odcinki i proste wytwarzają o wiele więcej mocy. Potrafią, na przykład, wygenerować w pobliżu (z dnia na dzień) stalowy płot, dziesiątki kiczowatych drzewek, czasami nawet dwukondygnacyjny dom:


Dewastacja czwartorzędu pod budowę drogi S5:


Cd. dewastacji (na drugim planie: oligocen, o ile się nie mylę):


Czwartorzęd zdewastowany. (- Przynajmniej będą ryby. - zagaiłem do pana koszącego trawę na działce w pobliżu. - Ryby były wcześniej. - odpowiedział pan. Chyba paleontolog jakiś...) ;)


To zdjęcie to jedyna wyjątkowa rzecz na tym kilkukilometrowym odcinku trasy. Podobno gdzieś w pobliżu jest Park Krajobrazowy Promno oraz spodziewałem się w związku z tym wąskiej, spokojnej asfaltówki. Jednak wąską i spokojną (być może kiedyś) asfaltówką śmigały, z częstotliwością co 60 sekund wywrotki puste albo wyładowane piachem (czwartorzędem). Cóż im się dziwić? Euro. Psia mać ich.


Violet in violet, more violet:


Rowery z Niemiec. Ha! :)


Sławno:


Również:


Dziećmiarki (nawet nie próbuję się domyślać skąd wzięła się ta nazwa). Miały być ruiny. Jedyne jakie znalazłem to te na zdjęciu (prawdopodobnie koniec XX/pocz. XXI wieku):


Uciekam!


Tego świątka znam bardzo dobrze i bardzo dobrze prezentował się, tym razem, na tle ciemnego, burzowego nieba:


Najadłem się, mogę odpocząć:

Torem, lasem [1]

Sobota, 11 czerwca 2011 Kategoria 71 - 100 km, Gnieźnieński fyrtel, Wycieczki, GPS
Km: 90.84 Km teren: 0.00 Czas: 04:52 km/h: 18.67
Pr. maks.: 36.20 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Drugie wejrzenie Aktywność: Jazda na rowerze
My Tracks/Android:
Całkowita odległość: 86,22 km
Całkowity czas: 7:51:23
Czas w ruchu: 5:14:37
Maks. prędkość: 35,15 km/h
Średnia prędkość: 10,97 km/h
Średnia prędkość poruszania: 16,44 km/h
Min. wysokość: 121 m
Maks. wysokość: 186 m
Wzrost wysokości: 1127 m
Min. nachylenie: -20,1%
Maks. nachylenie: 12,8%

GPSies.com:
Różnica wysokości: 69 m (wysokość od 119 m do 188 m)
Całkowite wzniesienie terenu: 496 m
Całkowity spadek terenu: 525 m



Jako rzekłem, wybrałem się odwiedzić kilka okolicznych (nie całkiem opuszczonych) dworców. Tym razem zamiast topowego telefonu z Androidem do robienia zdjęć postanowiłem użyć bardziej tradycyjnego sprzętu (o ile tradycyjnym można nazwać cyfrowy kompakt sprzed kilku lat). I znacznie lepiej mi z tym, a co. Z wartych odnotowania punktów wycieczki warto odnotować :) wyjątkowo pomyślne lądowanie po poślizgu na plamie oleju (pozostało delikatne zarysowanie na goleni i lusterku - obydwa zakleiłem plastrem, to drugie goi się raczej wolno).

Do rzeczy (uprzedzam: będzie sporo zdjęć, nie mam niczego na swoje usprawiedliwienie). Na pierwszy ogień: Obora (może nie wygląda, ale tak się właśnie nazywa). Nie napiszę niczego odkrywczego: wszystkie budynki przy odwiedzanych przeze mnie nieczynnych liniach kolejowych nadal są zamieszkane. Co więcej, bywa, że liniami tymi wciąż (nawet kilka razy dziennie) przejeżdżają pociągi towarowe. Jednak ruch pasażerski jest dawno wstrzymany. W pobliżu głównego budynku dworca - zazwyczaj budynek gospodarczy (żałowałem, że nie mogę przyjrzeć się temu, co w środku). Mieszkańcy przyjaźni, rozmowni ("Pan z jakiej gazety?"), chociaż w Oborze dało się słyszeć komentarze, że "Co to za wychowanie, tak robić zdjęcia!". Chyba nawet próbowano mnie onieśmielić: najpierw młody człowiek z odsłoniętym torsem przespacerował się przede mną (rzucił prowokujące spojrzenie, ale nie chowam urazy). Po chwili starszy jegomość, podobnie, jednak tym razem pogardliwe spojrzenie rzucone na mój rower strasznie mnie rozeźliło - powstrzymałem się ostatkiem sił: :)






Dyrektor Zjednoczenia:


Czerwone maki na Monte... wróć! ...w drodze na Zdziechowę:


Większość dróg dojazdowych do dworców pozostała brukowana:


Dębnica:


...i zabudowania (wyjątkowo - w tym wypadku - nie zależało mi na zwiedzaniu i fotografowaniu wnętrza, potrafiłem je sobie wyobrazić, chociaż...):


Prawdopodobnie gołębnik (dojazd do Kłecka):


Dworzec w Kłecku (i okoliczne):










Ten pan był, jak się zdaje, w trakcie pielenia kilkuhektarowej grządki buraków. Czysta ekologia: (ciekawy jestem, czy rośliny też wysadzał ręcznie)


Pałac w Zakrzewie. Trwały przygotowania do jakiejś uroczystości... Na imprezę nie udało mi się wkręcić (było coś nie tak z moim strojem), ale dyrektor (obiektu, nie zjednoczenia) pozwolił fotografować:






Olekszyn (i zabudowania):






Dwór w Łagiewnikach Kościelnych. Gmina dba o to, żeby obiekt zachowywał swój zabytkowy wygląd. Dba bardzo:






Rybno Wielkie:


Wbrew pozorom to nie Prypeć na Ukrainie:




Mijam, ładne:


Lubię:


Coś ze Szlaku Drewnianych Kościołów (Jabłkowo):


Zrobiło się rodzinnie, na festynie rodzinnym:


Odkryło się także co nieco w głębi parku:




Co ciekawe, jeszcze 2 lata temu dworek ten wyglądał tak (źródło):


...i głębiej:


Popowo Kościelne:




Zgrabna bryła budynku dworca...:


...i mniej zgrabny Punkt Odbioru Buraków: :)


Gołaszewo:




Na koniec jeszcze kilka km piachu (a tak bardzo chciałem mieć wtedy skrzydła!):


I Janowiec Wielkopolski. Nie starczyło sił i czasu, ale miasteczko warte uwagi:




Obiaaaaad!

kategorie bloga

Moje rowery

Drugie wejrzenie 1338 km
Stara miłość czasami jednak rdzewieje

szukaj

archiwum