autobus na rowerzeblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy autobus.bikestats.pl

linki

Bory Tucholskie 2011 [2/7]

Niedziela, 31 lipca 2011 Kategoria Bory Tucholskie, 31 - 70 km, GPS, Wyprawy
Km: 66.46 Km teren: 0.00 Czas: 04:15 km/h: 15.64
Pr. maks.: 42.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Drugie wejrzenie Aktywność: Jazda na rowerze
My Tracks/Android:
Całkowita odległość: 55,72 km
Całkowity czas: 10:36:49
Czas w ruchu: 4:57:04
Maks. prędkość: 33,35 km/h
Średnia prędkość: 5,25 km/h
Średnia prędkość poruszania: 11,25 km/h
Min. wysokość: 139 m
Maks. wysokość: 200 m
Wzrost wysokości: 991 m
Min. nachylenie: -11,9%
Maks. nachylenie: 25,8%

GPSies.com:
Różnica wysokości: 67 m (wysokość od 135 m do 202 m)
Całkowite wzniesienie terenu: 390 m
Całkowity spadek terenu: 389 m



Właściwa przygoda zaczyna się tutaj.
Obudził mnie rześki, wilgotny świt. Woda w zbiorniku nie zachęcała do kąpieli (wszedłbym brudny, a wyszedł zielony - jeśli będę potrzebował takiego rozwiązania na pewno wrócę do Mylof). Makaron na szybko, herbata na nieco wolniej, ukłon w kierunku wczoraj prawie_poznanego_taty...


Uważny rzut oka na namiot sakwiarzy rozbity nieopodal (podczas osiedlania potrzebowali pewnie pomocy ekipy budowlanej - być może nawet przywieźli ich sobie w przyczepce)...


- Rozmiar jednak nie jest najważniejszy - pomyślałem. Odnotowałem jeszcze, że peleryna przeciwdeszczowa Bike'a nieco się rozdarła przez noc (pewnie się wiercił we śnie) i nie zastanawiając się długo zrobiłem co należało.


Pojechałem dalej. :)


Klosnowo. Poprosiłem gospodarza o napełnienie butelki czystą wodą. Wciąż wzrusza, kiedy inni spoglądają z niedowierzaniem na obładowany sakwami rower, wypytują i nie mogą się nadziwić, że można w ten właśnie sposób podróżować... :)






Jarcewo, choć z początku miałem wrażenie jakbym wjeżdżał do lokalnego Forbidden City - to oczywiście pewne uproszczenie. ;) Ktoś wypytany opowiedział, że był to kiedyś spory majątek pruski, niemiecki, coś w tym języku. Potem (czego nie trzeba chyba dodawać) ziemię i zabudowania przejęło państwo i na szczęście nie zniszczyło tego, co ładne:






Nieczynna gorzelnia:


Nieczynne drzewo:


Charzykowy. Wiedziałem, że długo tu nie zabawię - tyle ile potrzeba, aby uzupełnić węglowodany. Miejscowość wypoczynkowa, trochę jak Mazury na granicy Borów (miejscowi na turystów mówią "Warszawiaki", mogę się tylko domyślać z jakiego powodu). Głośno, tłoczno, ale za to przyjemne ścieżki rowerowe dookoła tego turystyczno-pamiątkarsko-gastronomicznego "centrum":


Być może jedyny na świecie wodojazd:


Ten Lotos to chyba jakiś nieznany satelita Saturna, a Mors to brzydka literówka (pomijając nieprawidłowe parkowanie):


Sail away!


Pływalna suszarka do bielizny: :)


Prawym i słusznym jest kiedy my (rowerzyści) klniemy na parkujące na ścieżkach rowerowych samochody, albo spacerujących po nich ludzi. Kilkaset metrów dalej jednak minąłem 3-osobową rodzinę, prowadzoną nonszalancko przez tatusia, który bez odrobiny wstydu pedałował chodnikiem (takim jak na poniższym zdjęciu), zamiast skorzystać z pustej ścieżki. Z takim skutkiem, że pani prowadząca dziecięcy wózek zmuszona była ustąpić i zjechać z należnego dla niej miejsca wprost po moje koła. Nie wiem co mnie powstrzymało przed opieprzeniem tego pożal się boże cyklisty...


Takie miejsca pozostawiam za sobą z pewną ulgą: :)


Że zapomnieli zamalować? A nie, bo wciąż na fali:




Kamień z serca. ;)


:)


Kolory. PN Bory Tucholskie mieni się kolorami: zielenie w milionach odcieni, żółcie..., niby las jakich wiele, a jednak inny. Pewnie dlatego ktoś (z podobną wrażliwością na barwy) pomyślał o tym, żeby utworzyć w tym miejscu Park Narodowy. ;)




Płęsno:


Struga Siedmiu Jezior:






Było tak ślisko, że zakaz wjazdu rowerem był jakby trochę... zbędny:


Lobeliowe (chyba):




Kolorowe:




W samej rzeczy. :)


W końcu kaszubski akcent, chociaż tabliczki "Zakaz palenia..." i "Wejście..." brzmią całkiem znajomo (dzień w Borach i już zaczynam rozumieć tą gwarę - to magia tego miejsca ;)):




Zza krat: (dlaczego zamykają kościoły dla strudzonych wędrowców i nienasyconych fotografów? bóg tylko wie)


Zjeżdżam stąd.


Fajne. Kiedy pada nie trzeba chować się do środka, tylko można pod środek: :)


Chwila relaksu: kajaki spływające Zbrzycą (wieki nie pływałem kajakiem, chcę nadrobić):


Symboliczne:


Być może jez. Zmarłe:


Nocleg na polu namiotowym w miejscowości Laska (z wiadomych powodów nie odmieniam nazwy ;)). Pole namiotowe pełniące - głównie - funkcję bazy noclegowej dla spływów kajakowych. Właścicielka pocieszyła: mam szczęście, że nie przyjechałem dzień wcześniej, bo przypłynęło do nich 150 osób. No tak, do prysznica pewnie bym się nie dopchał...

komentarze
Świetna opowieść. idealnie ku porkrzepieniu na nowy sezon rowerowy. Jaki plan na 2012, Kolego?

PS: nadal stacjonujesz w Gnieźnie? Bo od grudnia pracuję w tym miejscie wiec mozna sie kiedys styknąć. :)

pozdrowerj

i czekam na kolejne odcinki!
bobiko
- 23:32 niedziela, 4 marca 2012 | linkuj
Przydałby się kolejny dzień, bo ja już jestem na głodzie ;)
meak
- 11:30 wtorek, 28 lutego 2012 | linkuj
Jak miło poczytać, w taki zimny czas, o wyprawia letniej. Świetne, zresztą, jak zawsze, fotki :)
rowerzystka
- 22:55 wtorek, 21 lutego 2012 | linkuj
Snu też byś nie uświadczył.
Misiacz
- 22:18 wtorek, 21 lutego 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

Drugie wejrzenie 1338 km
Stara miłość czasami jednak rdzewieje

szukaj

archiwum